Obozowe wieści 2011

 Znajdziecie tutaj, wzorem minionych lat, skrótowy opis naszego obozowego życia z 2011r., obozu który odbył się w dniach 9-20.07.2011 w Zawoi. Jeśli chcecie dowiedzieć się nieco więcej o tym jak spędzaliśmy tam czas, to poczytajcie poniższe opowieści. W archiwum znajdziecie też relacje z poprzednich lat.

dzień pierwszy, 9 lipca 2011 (sobota),

PODRÓŻ

W tym roku wyjechaliśmy na nasz obóz dwoma autokarami, dodam, że bardzo komfortowymi (dziękujemy firmie Neobus, która już po raz trzeci zawiozła nas na obóz) i dlatego podróż chociaż trochę była długa, to męcząca zbytnio nie była. Przyjechaliśmy do Zawoi o godz. 17.30, a to oznacza, że jechaliśmy osiem godzin, jednak z długimi (30-sto minutowymi) postojami. Poza tym dla wielu osób sama podróż autokarem w gronie znanych, ale też nowych kolegów i koleżanek już była dużą frajdą. No i nareszcie bez rodziców (przepraszam Państwa, ale dało się to słyszeć nie jeden raz). Jechaliśmy drogą przez Janów Lubelski, Rzeszów i Jasło a nie Tarnów i Kraków ( to ze względu na roboty drogowe) i przebyliśmy ok. 380 km. pozwala to przypuszczać, że 20-go lipca dojedziemy do Zamościa ok. godz. 18.00. W czasie podróży towarzyszyła nam wspaniała słoneczna, ale nie upalna pogoda a po przyjeździe do Zawoi okazało się, że to pierwszy tak ładny, a drugi od dwóch tygodni dzień bez deszczu. Trochę głodni i zmęczeni rozpoczęliśmy od rozlokowania się w pokojach, ale już o 18.00 (a może dopiero) zajadaliśmy się późnym obiadem, który właściwiej jest nazwać obiado-kolacją. Potem było krótkie zebranie, na którym tradycyjnie zapoznaliśmy naszych uczniów z kadrą obozu, zasadami bezpieczeństwa i innymi ważnymi obozowymi sprawami, podzieliliśmy się także na grupy-takie obozowe, nowe rodziny. Po kolacji grupa sportowa odbyła swój pierwszy trening a pozostałe grupy zapoznawały się z ośrodkiem „Zawojanka” i trochę ze…sobą. Dość wcześnie jak na obozowe życie zrobiło się też cichutko. Chyba trochę jednak podróż zmęczyła naszych obozowiczów.dzień drugi, 10 lipca 2011 (niedziela),
PIERWSZY OBOZOWY DZIEŃ
Pierwszy obozowy dzień już jest prawie za nami, a przynajmniej na tyle, żeby można było o nim napisać. Dobiegła właśnie końca pierwsza obozowa dyskoteka, na której pomimo iż w ciągu dnia było tańca całkiem dużo, chciało się jeszcze poszaleć do nieco innej muzyki. Jest jeszcze jeden istotny element. Na dyskotece spotykają się tancerze wszystkich grup a na zajęciach tylko tej jednej. Ale może zacznijmy od początku. Rankiem przywitało nas przyjazne słoneczko, które cieszyło nas cały dzień. Był taki moment, że wydawało się, że może zacząć padać deszcz, ale na szczęście nie padał. Piszę, na szczęście ponieważ przed naszym przyjazdem w Zawoi padało codziennie przez dwa tygodnie a rano temperatura spadała do zaledwie 4 stopni. Wierzymy w to co mówią pracownicy Ośrodka, a mówią że przywieźliśmy słoneczną pogodę. Po śniadaniu rozpoczął się pierwszy prawdziwie treningowy dzień, z dość dużą ilością zajęć, od dwóch godzin w grupach najmniej zaawansowanych, aż po praktycznie cały dzień zajęć (przerywany tylko posiłkami) w grupie sportowej. Niektóre pary sportowe trenowały dzisiaj przez osiem godzin. Po dzisiejszym pracowitym dniu, bawiliśmy się na dyskotece. Po tym dniu jesteśmy też już całkowicie zorganizowani. Znamy plany zajęć, podział na grupy wychowawcze i treningowe (których jest sześć), wiemy gdzie będą odbywały się zajęcia (a pracujemy w czterech salach), więc obozowa „machina” poszła w ruch. Oby dopisało zdrowie i pogoda. Mamy nadzieję, że tak będzie.
dzień trzeci, 11 lipca 2011 (poniedziałek)
g. 15.30
Obozowe życie tętni już w pełni, więc nareszcie udało mi się znaleźć chwilę, żeby już w ciągu dnia podzielić się tym co dzieje się u nas. Pogoda nadal nam dopisuje, ale co ważniejsze zdrowie też. Nie choruje żadne dziecko, a wizyt u naszej opieki medycznej było zaledwie kilka, z których część to poszukiwanie plastrów na odciski, które zaczęły się pojawiać na niektórych stopach. Rano obudziło nas przyjazne słońce a w ciągu dnia temperatura przekroczyła 26 stopni, ponieważ lekko wieje też wiatr jest bardzo przyjemnie. Postanowiliśmy wykorzystać tą piękną pogodę i zabraliśmy połowę uczestników obozu na wycieczkę do Rabki a precyzyjniej do Rabkolandu, wesołego miasteczka, którego zachwalać nie trzeba. Dzieci wróciły zmęczone (część z nich co prawda zregenerowała się już w autokarze), ale bardzo zadowolone. Atrakcji i emocji z pewnością nie brakowało. Pozostali uczestnicy obozu (ta starsza jego część) spędzają dzień na intensywnych treningach. W końcu taki też jest cel każdego obozu, przede wszystkim poprawiać swój taniec, ciało i sprawność fizyczną, ale także trochę się pobawić i zintegrować.  
g. 23.45
Po smacznej kolacji, na której zajadaliśmy się m.in. pysznymi racuszkami z jabłkami, tłumnie oddaliśmy się ulubionym grom i zabawom. W zasadzie byliśmy w komplecie, no może z wyjątkiem grupy sportowej, która także po kolacji z butami w garści pomaszerowała na salę, żeby jeszcze popracować nad nowymi krokami. A pozostali uczestnicy obozu poddali się emocjom związanym z wiarą, że może im dopisze dzisiaj szczęście i uda się wygrać coś słodkiego w tej sympatycznej grze. Może nawet nie chodzi o te słodkości, tylko o sam fakt, że można poczuć się zwycięzcą i chociaż raz krzyknąć: „linia” albo jeszcze lepiej „bingo”. Dzisiaj udało się to kilkunastu osobom a kilka miało tę przyjemność nawet więcej niż jeden raz – szczęściarze, mówili inni, ale może następnym razem im też dopisze szczęście.
dzień czwarty, 12 lipca 2011 (wtorek)
g. 23.00
Kiedy zacząłem pisać sam się zdziwiłem, że to już czwarty dzień. Mam bowiem wrażenie, że przyjechaliśmy co najwyżej wczoraj, czas mija tutaj niewyobrażalnie szybko, ale możliwe, że dzieciom zabranym przez nas z rodzinnego grona płynie nieco inaczej. Dzisiejszy poranek powitał nas odrobiną deszczu i dlatego zrezygnowaliśmy z zaplanowanej wycieczki pieszej w góry, ale jeszcze przed śniadaniem deszcz przestał padać, niebo odsłaniało się co raz bardziej i już po kilku godzinach zrobiło się słonecznie, chociaż nie upalnie. Termometry pokazały 23 stopnie i jest to bardzo dobra temperatura, jeśli uwzględnimy, że jesteśmy na obozie tanecznym i codziennie pocimy się na sali. Zamiast pójść w góry połowa uczestników obozu pojechała na wycieczkę do Suchej Beskidzkiej i na krytą pływalnię. Po intensywnych treningach godzina spędzona na basenie to świetny relaks dla zmęczonego ciała. Jednak lenistwa nie może być za dużo i dlatego po obiedzie znów popracowaliśmy na zajęciach. Po kolacji ponownie była dyskoteka. Tym razem z konkursem na  najciekawszą fryzurę i makijaż. Przed chwilą zakończyły się zajęcia „practise” grupy sportowej i najwyższa pora iść spać. Dopisuje nam pogoda a prognozy na najbliższe dwa dni też nie przewidują opadów. Dlatego też jutro planujemy pierwsze wyjście w góry, a dla grup które nie były na basenie dzisiaj, wyjazd do Suchej Beskidzkiej i na krytą pływalnię. I jeszcze to co bardzo ważne, jesteśmy zdrowi. Zanotowaliśmy tylko dwa lekkie przypadki złego samopoczucia, ale wygląda na to, że wieczorem było już lepiej.
dzień piąty i szósty, 13-14 lipca 2011 (środa, czwartek)
Wiem, że trochę spóźniona ta relacja, ale niestety czasami tak bywa, że chociaż są szczere chęci, by podzielić się tym czym tutaj żyjemy, to brakuje możliwości, żeby to uczynić. Postaram się jednak w skrócie opisać co działo się u nas przez te dwa dni i zadbać, żeby już bardziej na bieżąco opisywać nasze obozowe życie. Przede wszystkim oczywiście głównym punktem programu każdego niemal obozowego dnia są treningi. Najbardziej dotyczy to oczywiście grupy sportowej, która największą radość czerpie nie z wycieczek i innych atrakcji, ale z faktu, że z treningu na trening, a dnia na dzień, zdobywa nową taneczną wiedzę i może obserwować tego efekty w swoim tańcu, w swoim ciele. Pozostałe grupy poza treningami, podczas tych pięknych słonecznych dni powędrowały trochę po górach. Grupa turniejowa zdecydowała się na prawdziwą górską wyprawę na Babią Górę. Wycieczka ta rozpoczęła się szlakiem z Przełęczy Krowiarki (Lipnickiej) 1012 m n.p.m., dokąd dojechaliśmy autokarem. Na początek czekało nas 50 minutowe ostre podejście w lesie, po którym dotarliśmy na Sokolicę (1367 m n.p.m.) z pięknym widokiem na Babią Górę. Z Sokolicy po prawie trzech godzinach zdobyliśmy szczyt Babiej. Cała wyprawa trwała ponad 8 godzin i była wyczerpująca. Pozostałe grupy we czwartek udały się na krótszą górską wycieczkę przez Halę Barankową. Wieczorem po kolacji pośpiewaliśmy jeszcze trochę.
dzień siódmy, 15 lipca 2011 (piątek)

g. 21.30.  

Dzisiejszy dzień zdecydowanie różnił się pogodą od poprzednich, ponieważ był chłodniejszy i deszczowy. Nie był to co prawda ulewny deszcz, raczej deszczyk i to przelotny, ale pojawiał się w ciągu dnia kilka razy. Tym bardziej cieszyliśmy się, że piesze wędrówki po górach udało nam się zrealizować przy pięknej, słonecznej pogodzie. Wygląda też (a patrzę na dość precyzyjną prognozę krótkoterminową), że jutro znów będzie bez opadów. Przydałoby się, ponieważ planujemy jutro ognisko z pieczeniem kiełbasek. Dzisiejszy deszczowy dzień sprzyjał natomiast treningom, ponieważ chłodniejsze powietrze i kropiący deszcz za oknami sprawiają, że ćwiczy się znacznie przyjemniej. Wykorzystaliśmy też dzisiejszą pogodę na ponowne kąpiele na krytej pływalni w Suchej Beskidzkiej. Teraz po kolacji przygotowujemy się w grupach do niedzielnej rywalizacji w ramach czterech drużyn pod hasłem „Zwierzaki z obozowej paki”. Zdrowie nadal dopisuje naszym obozowiczom, co nas bardzo cieszy. Odwiedziliśmy co prawda szpital w Suchej Beskidzkiej już dwa razy, ale to z powodu kontuzji palca na basenie, bólu nogi po skoku ze schodka i urazu nosa jednego z partnerów, który podczas wykonywania figury w rumbie „zaatakował ” nim czoło partnerki. Paluszek okazał się skręcony, pozostałe dwie kontuzje nie były groźne.
dzień ósmy, 16 lipca 2011 (sobota)

g. 12.00. 

Zgodnie z prognozami dzisiejszego ranka znów powitało nas słońce. Ponownie możemy cieszyć się bardzo ładną pogodą, chociaż dzisiejszy dzień upalny raczej nie będzie i słońce będzie chowało się za chmury, jednak padać nie powinno. W chwili, w której piszę te słowa, promienie słońca pięknie oświetlają zbocza gór widoczne z naszych okien. Czas do obiadu spędzamy dzisiaj na treningach, pracując od 9.30 we wszystkich czterech salach, którymi dysponujemy (dwie w Ośrodku, jedna w domku obok i jedna największa w szkole w Zawoi). Opuszcza nas dzisiaj Pani Magda (aktualna finalistka Mistrzostw Polski), która od początku obozu pracowała z naszymi parami nad stylem tańców latynoamerykańskich, ale przyjechał dzisiaj Pan Wiktor (wielokrotny Mistrz Polski), który poprawiał będzie nasze sportowe pary w stylu tańców standardowych. Ponieważ cały dzień spędzamy dzisiaj na miejscu więc po obiedzie będziemy nadal trenowali, by po kolacji cieszyć się ogniskiem a potem jeszcze wyborami MISS i MISTERA obozu, ale więcej o tym napiszę nocą.

g. 0.30. 

Obiecałem, że napiszę, więc słowa dotrzymuję a piszę z przyjemnością ponieważ dzisiejszy wieczór był wyjątkowo udany. Wybory Miss (nazwaliśmy je wyborami Miss-ek) i Mistera (Mixera) obozu nie były zwykłym konkursem, ale wręcz widowiskiem, podczas którego uśmialiśmy się do łez. W wyborach uczestniczyła piętnastka kandydatów (8 dziewczyn i 7 chłopców) a każdy z uczestników rywalizacji o szlachetne tytuły przygotował się do oceny w kilku konkurencjach: śpiewu, tańca, talentu i błyskotliwych odpowiedzi na wylosowane pytania. Pomysłów na zachwycenie publiczności i Jury (Rzyri) było wiele. Doceniamy bardzo wysiłek i pomysłowość kandydatów. Tytuły zostały przyznane i cieszy nas, że dokładnie tak samo oceniło nasze „Rzyri” jak i publiczność. Po wyborach cieszyliśmy się jeszcze atmosferą ogniska, ale jak na tancerzy przystało nie obyło się także przy tej okazji bez wspólnego tańca, tym razem na trawie.

 

dzień dziewiąty, 17 lipca 2011 (niedziela)

g. 10.30. 

Jest wspaniale. Rozpoczął się kolejny słoneczny dzień i prognozy (tutaj możecie sprawdzić aktualną prognozę w Zawoi) nie przewidują dzisiaj opadów deszczu a temperatura ma sięgnąć 25 stopni. Popada pewnie jutro ale to nie ma znaczenia, ponieważ jutro większość część dnia spędzimy na salach (trenując oczywiście) i wówczas odrobina deszczu nawet się przyda, żeby ćwiczyło się przyjemniej. Zdrowie nadal nam dopisuje co przy ponad dziewięćdziesięciu osobach na obozie bardzo nas cieszy. A co czeka nas dzisiaj? Mnóstwo atrakcji na świeżym powietrzu. Jeszcze przed obiadem nasz firmowy dzień „Zwierzaki z obozowej paki” a po obiedzie pasowanie na tancerza, tych którzy są z nami pierwszy raz i jeszcze obozowe śluby. A zatem będzie się działo

g. 24.00

Oj działo się działo. Emocji było tyle, że wystarczyłoby ich na kilka dni, ale staraliśmy się wykorzystać dzisiejszą słoneczną pogodę a ponadto w poniedziałek i wtorek zaplanowaliśmy wycieczki do Zakopanego i zrealizowanie tego co zaplanowaliśmy nie byłoby możliwe. Rozpoczęliśmy od rywalizacji czterech drużyn (węży, zajączków, motyli i kotów). Po rozegraniu 11 konkurencji zwyciężyła drużyna zajączków, ale nie o zwycięstwo tutaj chodziło, tylko o integrację tancerzy z różnych grup i wspaniałą zabawę. Na początek był obozowy taniec „plastikowa biedronka” a potem aż do obiadu trwała walka o cenne punkty. Po obiedzie odbył się chrzest i pasowanie na „prawdziwego tancerza” tych uczestników obozu, którzy wyjechali z nami po raz pierwszy. Natomiast po kolacji część uczestników obozu postanowiła połączyć się w pary powiedzmy „małżeńskie”. Jak na ślub przystało „młodzi” w większości postarali się o odświętne stroje, były nawet długie, białe, ślubne suknie, obrączki i „małżeńskie” przysięgi. A potem…wesele z tańcami.

 

dzień dziesiąty, 18 lipca 2011 (poniedziałek)

g. 11.00

Pomimo iż dzisiejsza prognoza pogody dla Zawoi (możecie sami sprawdzić ją klikając tutaj) przewiduje opady deszczu to na razie ich nie ma. Świeci słoneczko i niech tak będzie jak najdłużej. Połowa naszych obozowiczów pojechała dzisiaj do Zakopanego a druga połowa oczywiście ćwiczy. Jutro będzie zamiana. Hm…, jutro tak naprawdę przed nami ostatni obozowy dzień, jak to szybko minęło.

g. 23.50 

Dzisiejszy dzień powoli dobiega końca. Obecnie pada deszcz, ale absolutnie nam to nie przeszkadza. Zgodnie z prognozami popadało dzisiaj także w ciągu dnia, ale praktycznie zaledwie przez kilkanaście minut. Faktem jest, że właśnie wtedy grupa turniejowa wracała z zajęć z oddalonej o ok. 600m szkoły i Ci, którzy nie byli zabezpieczeni trochę zmokli. Wspominana rankiem wycieczka do Zakopanego bardzo się udała. Zwiedzanie Zakopanego rozpoczęliśmy od Wielkiej Krokwi, ale na życzenie dzieci głównie ograniczyliśmy się do atrakcji zakupowych. Trzeba było wydać resztki kieszonkowego. Po kolacji po raz kolejny bawiliśmy się konkursami i skeczami a jeszcze później znaczna grupa amatorów śpiewania zgromadziła się na karaoke. Jutro czeka nas podobny dzień, jeżeli chodzi o program, ale oczywiście do Zakopanego pojadą Ci, którzy dzisiejszy dzień spędzili trenując na salach.

dzień dziesiąty, 19 lipca 2011 (wtorek)

 

Ominąłem ten dzień w mojej relacji z dwóch powodów. Po pierwsze był taki sam jak poprzedni, tylko wymieniliśmy się grupami. Ci którzy byli w Zakopanem dzień wcześniej teraz trenowali a pozostali pojechali na wycieczkę.

Wieczorem podsumowaliśmy nasz obóz, wręczyliśmy medale, poczęstowaliśmy lodami, potem była dyskoteka i pakowanie.

 

dzień jedenasty, 20 lipca 2011 (środa)

POWRÓT

g. 10.15

I tak oto obóz dobiegł końca. Autokary wyjechały 15 minut temu dokładnie o godz. 10.00. Spodziewamy się, że dojedziemy do Zamościa ok. godz. 18.00. Jesteśmy już trochę zmęczeni, żeby nie powiedzieć „wykończeni”. Do zobaczenia w Zamościu a naszym wspaniałym obozowiczom mówimy:

Dziękujemy.